Otóż okazuje się, że żeby dojść do manufaktury krówek wysiedliśmy z kolejki WKD na stacji Grodzisk Mazowiecki Okrężna. Droga do fabryki potwierdziła niestety nazwę przystanku. Pani Karina prowadziła nas okrężnie, ale szczęśliwie po 40 minutach marszu – doszliśmy do celu. Okazało się, że tak naprawdę każdy z nas może sobie w domu zrobić fabrykę krówek jeśli ma duży garnek i blachy do wylewania cukierkowej masy. Potem trzeba tylko dobrego noża do pokrojenia zastygłej masy na równe części no i sporo cierpliwości w zawijaniu cukierków w papierki.
Pogoda nam dopisała. W drodze do fabryki było gorąco jak w lecie, a drodze powrotnej na stację WKD było już zdecydowanie chłodniej, i gromadziły się nad nami czarne chmury, z których padał deszcz i sypał grad, ale nie na nas, gdyż my jechaliśmy w tym czasie kolejką.
Zajęliśmy miejsca gdyż czekała nas prawie godzinna podróż.
W pociągu zjedliśmy kanapki.
Idziemy , idziemy , idziemy…
Doszliśmy i siedzimy , czekamy na panią, która nas oprowadzi po manufakturze.
W tej fabryce właściwie wszystko robi się ręcznie.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz poczęstowano nas krówkami.
W tych nakryciach głowy trudno nas rozpoznać.
Po degustacji cukierków czas na wykonanie indywidualnych papierków, w które zawiniemy krówki dla mamy i taty.
Jak widać nie wszyscy wykazywali entuzjazm przy rysowaniu.
Chwila prawdy- kto sam da radę zwinąć krówkę w takie dwa małe papierki!
Dłużej nie mogliśmy już zostać, gdyż czekał nas pół godzinny marsz na stację kolejki WKD.
Gdybyśmy spóźnili się na nasz pociąg- następny będzie za godzinę i wtedy już chyba nie dostalibyśmy obiadu w szkole.
Daliśmy z siebie wszystko co tylko dać można i łzy i marudzenie, ale na stację doszliśmy pierwsi i w nagrodę zajęliśmy ławkę pod wiatą
Wszyscy byliśmy zmęczeni, ale na szczęście nie spóźniliśmy się na pociąg i zdążyliśmy na obiad do szkoły.
Szybko też odzyskaliśmy werwę i dobry humor.
Mieliśmy szczęście do pogody. Deszcz nas nie zmoczył grad nas nie obił. Szczęśliwi wróciliśmy do szkoły!